niedziela, 25 sierpnia 2013

PATRYCJA PAULA GAS


Ostatnia godzina w Bangkoku, przed nami dluga podroz pociagiem na polnoc, oczywiscie w wagonie 3 klasy z samymi Tajami wiec zapewne bedzie przygodowo, kto wie co moze sie wydarzyc, moze spotkamy jakiegos buddyjskiego guru i pod jego wplywem przeniesiemy sie do klasztoru gdzies na rubiezach kraju, zobaczymy... A tymczasem o blogu.

Male perypetie z nazwa bloga zostaly przezwyciezone, po prostu logowal sie moj probny, prywatny blog, ktory ma byc swoistym silvarerum, zbiorem porad medyczno, gospodarczo - kosmetycznych, ktore zapisze po powrocie do Polski, coby jakies moje przyszle corki mogly skorzystac z doswiadczen i madrosci starego pokolenia. Przykladowo ostatnio zachwycam sie naturalnymi barwnikami, ktore mozna stosowac do wszystkiego od tkanin, przez jedzenie po wlosy (np. henna, kurkuma, indygo)

O Bangkoku, jego szczurach, kocurach, prostytutkach, goracych zupach, kwiatach, kadzidelkach i farangach opowiem juz z dzikiej polnocy kraju.
China Town, Bangkok

1 komentarz:

  1. Bardzo się ucieszyłem z tych córek, bo jeśli w procedurze ich tworzenia uczestniczyłby Zbigniew J., to wszedłbym w rolę, o której myślę już od jakiegoś czasu, o czym Wam wspominałem.

    OdpowiedzUsuń