czwartek, 19 września 2013

PPG

Jezdzimy sobie po Chiang Raiu, wypozyczonym motorem, juz szczesliwie powroceni z Myanmaru (Birmy). Teraz jeszcze bardziej doceniamy tajski spokoj, czystosc, bezpieczenistwo i wyluzowanie. O Myanmarze napisze pozniej, bo teraz to tylko chwilke, podczas gdy Zbyszek spi. Wczoraj bylismy w Bialej Swiatyni, zbudowanej calkiem niedawno, z Budda w srodku i elementami pop-artu, po scianach latal Superman z Batmanem, Goku, Harry Potter, Predator, Johnny Depp i inni. Swiatynia cala biala, obklejona lustereczkami, bije po oczach i wyglada jak z Disneylandu.

Potem zajechalismy do Mirror Foundation, gdzie pracuje Zoe (poznalismy ja w klasztorze) i okazalo, sie ze wcale nie jest taka sztywna, a wrecz przeciwnie, cudownie przyjacielska i sympatyczna. Poswiecila nam pol swojego dnia, zeby nas oprowadzic po fundacji, zaprosila nas na obiad z kobietami z plemienia Akha, a potem zabrala nas do wioski, gdzie zyja Akha i Kareni i jest malutkie muzeum ufundowane przez fundacje (gliniany domek ze sprzetami uzywanymi przez plemiona, uzywaly ich 200 lat temu, uzywaja i teraz). 20 lat temu kilku tajskich studentow postanowilo pomoc plemionopm, ktore zyja w gorach porosnietych dzungla i nie maja dostepu do edukacji, szpitali, pomocy, sprzedaja swoje dzieci do pracy, handluja opium itd. To wszystko nie jest takie straszne, bo jesli chca, to powini miec prawo, zyc sobie w buszu, ale jest paru takich, co by chcieli wyjsc do miasta, ale oni nie maja obywatelstwa. Wszystkie plemiona mieszkajace w dzungli, mimo, ze od wiekow sa w Tajlandii (Kareni przyszli z Birmy, Lahu i Akha z Chin, jest jeszcze wiele wiecej innych plemion) nie posiadaja obywatelstwa i bardzo ciezko jest im je dostac, zwlaszcza, ze nie znaja tajskiego za dobrze, dlatego wiele  wolontariuszy NGO pracuje w tym rejonie, zeby im pomoc, wypelnia za nich dokumenty, sklada aplikacje, uczy dzieci, buduje domy, szkoly, uczy ich handlu i rzemiosla, uprawy kawy i truskawek. Wszytko po to, zeby ich odciagnac od opium i dac wybor czy chca wejsc do Tajskiego spoleczenstwa, isc na uniwersytet i pracowac w biurze czy wola zostac w wiosce, wyrabiac torebki i bizuterie, albo uprawiac herbate czy cos i miec przyjemne zycie bez uzalezniania sie od opium, a potem sprzedawania swoich dzieci. 

Potem pojechalismy na Golden Triangle, gdzie z brzegu rzeki Mekong (wyplywa z Chin i rozwidla sie w trojkat w Azji Pd-Wsch) widzielismy Laos i Birme. Nazywaja to zlotym trojkatem, bo lacza sie tu trzy panstwa, rzeka sie rozwidla i wszyscy przemycaja tu opium, amfetamine, inne narkotyki i towary. Wielki zloty Budda goruje z tajskiego brzegu, tak zeby sasiednie kraje mogly podziwiac, Laos wystawil sobie wielka zlota stupe, coby Tajowie zazdroscili, a Birma jest za biedna i niczym sie nie swieci z brzegu. 

Zdjecia zaladujemy jak wpadniemy na dziesiac dni do Indonezji, bo nasze laptopy polecialy z rodzicami Tomasza do Budapesztu i beda tam na nas czekac, az do powrotu do Europy. Myslelismy wczesniej, ze bedziemy rozbijac sie motorem po Azji, wiec nie chcielismy brac ze soba laptopow, ale okazalo sie, ze Tajlandia jest tak wielka i zroznicowana, ludzie tak mili, a jedzenie tak dobre, ze postanowilismy tu zostac na rok i popracowac jako nauczyciele angielskiego, prawdopodobnie od listopada. Blog jest pisany dla rodziny i przyjaciol wiec staramy sie zeby bylo jak najwiecej informacji, gdzie jestesmy i co robimy, a nie fantastycznych fotek, reklamujacych nas i miejsce czy bloga, dlatego na pewno, nigdy nie bedzie za duzo zdjec, ale na pewno jak bedziemy miec mozliwosc to zaladujemy jakies ciekawe. Zwlaszcza, ze Paula mnie prosila, zebym wrzucila zdjecie z moja nowa fryzura (Zbyszek mnie obcial i stwierdzil, ze zrobil bardzo punkowa fryzure :). Pisac sie postaramy w miare regularnie, ale tez nie za czesto, tak, zeby nasi bliscy wiedzieli jakie doswiadczenia nabywamy i co sie z nami dzieje. Potem jak wrocimy nie bedzie pytan w stylu; " Nooo, opowiadajcie jak bylo? ",a my na to "suuuper". Bedziecie mogli pytac bardziej szczegolowo, w stylu "czy ladyboys sa faktynie takie ladne/ladni", "czy probowaliscie opium?", "jak smakowalo piwo w Myanmarze?" itd. Uciekam, bo pewnie Zbyszek juz sie obudzil, a dzisiaj chcemy jechac do Black House, Art Bridge Gallery i Hilltribe Museum. A Zbyszek ciagle sie oglada za nowymi motorami, bo bedziemy musieli sprzedac nasza Honde w Indonezji i zaopatrzyc sie w jakiegos semi manuala w Bangkoku, bo to duze miasto i ciagle sa korki, wiec gorska Honda nie najlepsza na te klimaty.
White Temple, Chiang Rai
White Temple, Chiang Rai
Nuu i White Temple
Black House, Chiang Rai
Black House, Chiang Rai
Tron z rogami w Black House, Chiang Rai
Maskotka artysty, który stworzył Black House
Zbyszkowe cięcie "gdzie popdanie" ( na szczęście fryzura już doszła do ładu, a nawet stała sie popularna w Malang - GG poprosiła mojego fryzjera geja o taką samą :)
Wioska Akha i Karenów. Zbyszek i Zoe
Świnki biegające po wiosce i satelita, obowiązkowo!







Zoe i my przed lokalnym muzeum z gliny

Złoty Trójkąt - z tajlandzkiego brzegu widzimy Laos i Birmę (Myanmar)

Laos po drugiej stronie Mekongu

Słonie nad Mekongiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz