wtorek, 28 stycznia 2014

Postanowienia noworoczne.

Być może trochę spóźnione, ale na Borneo czas płynie wolniej, jak powiadają Indonezyjczycy jam karet (lit.czas z gumy) czyli czas rozciągliwy, wręcz lepki, czasem przykleisz się do jednego miesca czy czynności i nie możesz, a nawet nie chcesz szybko i zręcznie przejść na kolejny etap, prawdopodobnie dlatego Indonezja, pomimo olbrzymich zasobów i możliwości, dalej jest w grupie krajów rozwijających się (jakże różne to podejście od amerykańskiego time is money!). A swoją drogą kauczukowców na Kalimantanie nie brakuje, drzewa to cienkie i proste, dostojne choć zranione, z obdartą korą uczą cierpliwości. Kauczuk spłwa powoli po wbitych w pień patyczkachi listkach do rozłupanuch orzechów kokosowych. Mlecznobiałe lepkie łzy skapują niespiesznie, poczym zmieniają się w twardą gumę. Tak, można wiele powiedzieć o Indonezyjczykach, ale nie to, że brakuje im cierpliwości.

Pohon karet

Wracając do postanowień, powitanie Nowego Roku świętowaliśmy Loksado, w gronie węgierskich znajomych, cokolwiek odmienionych pędem ku nowym doświadczeniom, którymi mogą się podzielić na swoich blogach (być może dlatego chwilowo zniechęciliśmy się do pisania). Po raz piewrwszy od wielu lat Sylwester nie zakończył się alkoholowym upojeniem, gdyż w wiosce nie mogliśmy znaleźć odpowiednich zasobów. Zamieniliśmy je na ananasy z bananami zanurzane w płynnej czekoladzie i źródlaną wodę. W ostatni dzień starego roku spłyneliśmy bambusową tratwą w dół rzeki, odwiedziliśmy kilka wodospodów i tradycyjny dom Dajaków na kilkadziesiąt rodzin (coś jak jednopoziomowy bambusowy blok, jego wnetrze przypomina panoptikon, wszyscy mogą być oboserwowni ze środka konstrukcji, kwatery rozmieszczone koncentrycznie wokół sali spotkań).







 A potem zacumowaliśmy w resorcie z gorącymi źródłami, które w sylwestrową noc były opustoszałe, niemnniej jednak dla nas stanowiło to pozytyw - chwila spokoju od wszędobylskiego “Hello Mister, bisa foto?”. Podczas sennego i spokojnego świętowania, jedno z nas, chcąc się wykazać kurtuazją, zaczęło temat postanowień noworocznych. Okazało się, że w naszym gronie prawie nikt ich nie robił albo nie chciał się do nich przyznać. Chcąc, nie chcąc, dla podtrzymania zbyt trzeźwej jak na tę okazję rozmowy, zaczeliśmy się nad tym zastanawiać. I muszę przyznać, że nic nie wydawało mi się warte planowania. Przyzwyczajona w ostatnim czasie do unoszenia się z prądem, skazana na gościnność innych i czekania na powolny rozwój wydarzeń, łapania nadarzających się okazji i akceptowania planów moich gospodarzy, nie wyobrażałam sobie, że błahe postanowienia w stylu – zmienie tryb życia na bardziej zdrowy itp mogą sie okazać realne. Byłoby nieprawdą gdybym powiedziała, że taka sytuacja nam nie odpowiadała. Być może była trochę męcząca, ale z drugiej strony nie musieliśmy się troszczyć o podstawowe potrzeby i planowanie dnia następnego. Gdzie nas bikerska brać powiodła, tam parkowaliśmy naszą Hondę. Niby wolni, a jednak zniewoleni. Mimo to szczęsliwi, czując się częścią wielkiej braterskiej wspólnoty, która się nami opiekowała. Nie mogąc, ani nawet nie chcąc zmienić okoliczności w jakich jesteśmy na Borneo poddajemy się kolejnym wydarzeniom z zadziwijąca pokorą i cierpliwością, może już przyzwyczailiśmy się do indonezyjskiego stylu bycia. Nie mogę powiedzieć, że jestm Panią swojego czasu i rozporządzam nim wedle własnych życzeń; zbyt wiele zobowiązań, koligacji, uprzejmości wiąże mi ręce. Wydawaćby się mogło, że takie życie jest łatwe i proste – bezpieczeństwo i stabilizacja pod protekcją możnych opiekunów. Jednak jest to stąpąnie po cienkiej linii, balansowaanie pomiędzy zazdrosnymi o siebie klanami, szafowanie swoją osobą od jednego domu do drugiego. Mniej więcej jak nieznośne pytanie „kogo bardziej kochasz - mamusię czy tatusia?” Pana Hassana czy pana Essena? Czemu nie zadzwoniłeś do Rudiego, Joi się obraził, bo nie odebrałeś jego telefonu, Apung, bo znalazłeś innego protektora, klub z Palangkarai jest w konflikcie z klubem z Samarindy, dlaczego utrzymujesz z nimi kontakt, jestes z nami czy z nimi? A w końcu – jesteś z nami czy przeciwko nam?



W takiej sytuacji wydaje się zrozumiałe, że postanowienia noworoczne dotyczące naszego stylu życia schodzą na drugi plan, a wręcz wydają się nie warte uwagi. Z natury jestem tchórzliwa, boję się wyzwań, zmiany miejsca, przyzwyczajeń, a jednak życie ciągle pcha mnie w niespodziewne sytuacje. Nie przeciwstawiam się losowi, wpadam w wir wydarzeń i jakimś cudem wychodzę z tego cało. Bywają jednak sytuacje, gdy potrzebna jest odwaga, pewien typ odwagi, który nie ma nic wspólnego z brawurą. Dawniej nazywali ją odwagą cywilną czy też odwagą moralną. Odwaga do przyznania się do błędu, odwaga do wzięcia odpowiedzialności za siebie i innych, odwaga do obrony własnych przekonań, odwaga do bycia prawym, bez względu na okoliczności - Qui tacet, consentire videtur (Kto milczy, ten się zgadza). Dlatego też odpowiedziałam, że chciałabym w nowym roku zawsze mieć odwagę do zachowywania się zgodnie ze swoim sumieniem. Mieć odwagę do czynienia tego co prawe i właściwe, nawet jeśli jest niewygodne czy niebezpieczne, nawet jeśli przedstawia mnie w złym świetle, nawet jeśli przysporzy mi więcej wrogów niż przyjaciół.

Może nie jestem Panią swojego czasu, ale własnego charakteru na pewno. Może to i charakter słaby i bojaźliwy, naiwny i rozpieszczony, ale gdy chwila tego wymaga, są w nim pokłady heroiczne, trzeba je tylko częściej wybudzać ze snu.


Odwaga, prawość, moralność - dość staromodne, nieprawdaż? W dzisiajszym świecie, w którym honor, duma i lojalność brzmią jak przestarzałe hasła z rycerskiego kodeksu, trudno powrócić do tradycyjnych wzorców. Zwłasza gdy w cenie jest cynizm, sukces i cięta riposta.

Ale w Indonezji nauczyłam się pokory. Co nie znaczy, że zrezygnowałam z dumy. Według mnie duma pcha do rzeczy chwalebnych i wzniosłych, nie do wyniosłości i patrzenia na innych z góry. Myślę, że pokora i duma mogą być dobrymi kompanami.

Oczywiśce duma jest złożonym pojęciem, mieniącym się wieloma odcieniami, od złotych połysków chwały do zimnych, metalicznych odblasków pychy i wyniosłości, a wręcz pogardy. Wydaje mi się, że zbyt często rozumiemy ją w tym drugim znaczeniu. Jednak gdybyśby się cofnęli w czasie i posłuchali Sarmatów, Powstańców czy młodopolskich poetów, zauważylibyśmy, że słowo duma zazwyczaj używali w pozytywnym sensie. Może wraz z zanikiem arystokracji, inteligencji i artystów, jako wyodrębnionych grup społecznych, w powojennych czasach słowo duma stało się niewygodne? W komunie obywateli uczono nowych słów, bardziej praktycznych, a te kojarzące się z przeszłością wykrzywiano i rzucano w złym świetle ( w stylu „Schowaj dumę do kieszeni, weź te pieniądze i załatw to dla mnie!”) Upodlelnie pojęć „dumy, honoru i godności” stworzyło nowe społeczeństwo, które już ich nie potrzebuje do osiągnięcia satysfakcji i sukcesu w życiu.

1. poczucie osobistej godności (jak najbardziej!)
2. zbyt wysokie mniemanie o sobie (małostkowe i zakompleksione, wręcz wyglądana efekt manipulacji słowem muszę sprawdzić od kiedy zaczęto dumę rozumieć w ten sposób)
3. coś lub ktoś będący powodem czyjejś dumy; chluba (pyszne! cudnie być czyjąś chlubą, dobra gospodyni jako chluba domu, nieskazitelna dama jako duma męża, dobra córka jako duma rodziny itd)
4. lit. Gatunek pieśni epickiej lub liryczno-epickiej wychwalającej bohaterów wojennych, rodzaj elegii (czarujące)
synonimy:
1. godność, ambicja, honor 
2. pycha, nieprzystępność, wyniosłość 
3. chluba, chwała, ozdoba 

wyrazy pokrewne: zaduma, dumanie, dumny, dumać, dumnie (wszystkie bardzo pociągające)
Pochodzenie: z ukraińskiego (aj aj ukraińska fantazja, ukraińska duma!)

tłumaczenia:
angielski: pride; haughtiness; glory
czeski: pýcha; hrdost
hiszpański: orgullo; orgullo
jidysz: שטאָלץ (sztolc)
kaszubski: bùcha; bùcha
niemiecki: Stolz
norweski (bokmål): stolthet
portugalski: orgulho; orgulho
rosyjski: гордость; гордость
włoski: orgoglio

Już jestem spóźniona, a zaraz mam prowadzić lekcje w SSC; nie spieszę się jednak - jam karet - jak to tutaj powiadają. Następnym razem napiszę o naszej pracy, nowym domu i pobycie w Palangkarai. A tymczaseem – Prawego Nowego Roku!