czwartek, 1 maja 2014

Ostatni dzień z internetem w Bangkoku, dziś wieczorem jedziemy pociągiem na północ. Wsiadamy o 22.00 wieczorem, a Chiang Maiu powinniśmy być jutro o 13.00 po południu. Zauważyłam, ze ostatnio każdy post zaczynam od słowa"ostatni" odmienionego w różnych przypadkach. Znaczy to, że już bliżej do domu. 

Właśnie siedzę we Flapping Ducku, Zbyszek śpi razem z psem, a ja czytam książkę The geography of Though, Richard'a E. Nisbett'a, amerykańskiego psychologa z Yale University, o różnicach w postrzeganiu świata przez ludzi Zachodu i Wschodu. Autor wykazuje, że to nie różnice kulturowe, ale podstawowe różnice kognitywistyczne powodują wiele nieporozumień pomiędzy przedstawicielami odmiennych kręgów kulturowych. W pierwszym rozdziale Arystoteles przeciwstawiony jest Konfucjuszowi, indywidualizm i kolektywizm i inne oczywistości. Jedynie zaiteresowały mnie dwa rozdziały;


1. Is the world made up of  Nouns or Verbs?
Categories and Rules vs. Relationship and Similarities 
a w nim odpowiedź na następujące pytania:
"Why do Western infants learn nouns at a much more rapid rate than verbs, whereas Eastern infants learn verbs at a more rapid rate? Why do East Asian group objects and events based on how they relate to one another, whereas Westerners are more likely to rely on categories?
2. Ce N'est Pas Logique
Logic and the Law of Noncontradiction vs. Dialectics and the Middle Way
Why are Westerners more likely to apply formal logic when reasoning about everyday events, and why does their insistence on logic sometimes cause them to make errors? Why are Easterners so willing to entertain apparently contradictory propositions and how can this sometimes be helpful in getting at the truth?

"The world seems more complex to Asians than to Westerners, and understanding events always requires consideration of a host of factors that operate in relation to one another in no simple, deterministic way. Formal logic plays little role in problem solving. In fact, the person who is to concerned with logic may be considered immature."

Przypomina mi to wszystkie sytucje w Indonezji, w których prawie w rozpaczy, krzyczeliśmy, że coś jest nielogiczne, nie do pomyślenia, że to przecież absurd, tak nie może być na prawdę. No własnie, zależy dla kogo. Jak dzieci we mgle, wytrącone z własnego, logicznego, uporządkowanego europejskiego świata, próbowalismy się zaadaptować, nie, nie do różnic kulturowych, ale do całkiem innej rzeczywistości. Jeśli podróżuje się na krótko, takie wypadki zaskakują, nawet bawią, są egzotyczne i ciekawe. Jednak, gdy zaczyna się mieszkać dłużej w innym kręgu kulturowym, w codziennym życiu, w sklepie, w biurze, w pracy, w sytuacjach towarzyskich, można popaść w irytację i oburzenie na zastany porządek rzeczy. Ciężko jest zmienić wykształcony przez lata system myślenia i postrzegania świata. Zwłaszcza dla kogoś, kto jest głęboko zakorzeniony w swojej własnej kulturze. Różne są podstawowe jakości jak rozumienie czasu i przestrzeni, etyka, znaczenie słów, symboli i gestów. Można łatwo kogoś urazić swoim zachowaniem nawet o tym nie wiedząc. 

Dla rozrywki w pociągu poczytam sobie The Bookseller of Kabul, powieść o Afganistanie, pożyczoną z Flapping Duck'a oczywiście. Jakoś ten hostel jest związany dla mnie z afgańskimi książkami, w sierpniu przeczytałam tutaj The Kite Runner i A Thousand Splendid Suns Khaled'a Hosseini'ego. Obie książki bardzo mi się podobały, bo Hosseini jako zamerykanizowany Afgańczyk ma dystans do swojej kultury i potrafi w pełni dostrzec jej blaski i cienie. Nie jestem pewna co do Sprzedawcy, bo autorem jest norweska dziennikarka, która zamieszkała w domu główego bohatera i opisała historię jego rodziny. Opisała co widziała, ale przecież czytać im w myślach nie mogła. Nu, zobaczymy.



Zbyeszk już wstał, poszedł sprawdzić rozkład wodnego tramwaju, którym zamierzamy się dostać na dworzec. Potem będziemy siedzieć w klasztorze albo na farmie więc nie będzie internetu, a zatem nowych postów. Dopiero za dwa tygodnie jak wrócimy do Bangkoku coś popiszemy. Mam nadzieję, że uda mi się zmusić Zbyszka, żeby wreszcie coś napisał.

A tu kilka zdjęć z Flapping Duck'a











A tu tak na osłodę dla samej siebie, znalazłam dwa ciekawe sklepy w Krakowie, jeden na Torfowej drugi na Tynieckiej.

Skarby Maroka

Ars et Natura

1 komentarz: