Postanowienia noworoczne.
Być może trochę
spóźnione, ale na Borneo czas płynie wolniej, jak powiadają
Indonezyjczycy jam karet (lit.czas z gumy) czyli czas
rozciągliwy, wręcz lepki, czasem przykleisz się do jednego miesca
czy czynności i nie możesz, a nawet nie chcesz szybko i zręcznie
przejść na kolejny etap, prawdopodobnie dlatego Indonezja, pomimo
olbrzymich zasobów i możliwości, dalej jest w grupie krajów
rozwijających się (jakże różne to podejście od amerykańskiego
time is money!). A swoją drogą kauczukowców na Kalimantanie
nie brakuje, drzewa to cienkie i proste, dostojne choć zranione, z
obdartą korą uczą cierpliwości. Kauczuk spłwa powoli po wbitych
w pień patyczkachi listkach do rozłupanuch orzechów kokosowych. Mlecznobiałe
lepkie łzy skapują niespiesznie, poczym zmieniają się w twardą
gumę. Tak, można wiele powiedzieć o Indonezyjczykach, ale nie to,
że brakuje im cierpliwości.
Pohon karet |
Wracając do postanowień,
powitanie Nowego Roku świętowaliśmy Loksado, w gronie węgierskich
znajomych, cokolwiek odmienionych pędem ku nowym doświadczeniom,
którymi mogą się podzielić na swoich blogach (być może dlatego
chwilowo zniechęciliśmy się do pisania). Po raz piewrwszy od wielu
lat Sylwester nie zakończył się alkoholowym upojeniem, gdyż w
wiosce nie mogliśmy znaleźć odpowiednich zasobów. Zamieniliśmy
je na ananasy z bananami zanurzane w płynnej czekoladzie i źródlaną
wodę. W ostatni dzień starego roku spłyneliśmy bambusową tratwą
w dół rzeki, odwiedziliśmy kilka wodospodów i tradycyjny dom
Dajaków na kilkadziesiąt rodzin (coś jak jednopoziomowy bambusowy
blok, jego wnetrze przypomina panoptikon, wszyscy mogą być
oboserwowni ze środka konstrukcji, kwatery rozmieszczone
koncentrycznie wokół sali spotkań).
A potem zacumowaliśmy w
resorcie z gorącymi źródłami, które w sylwestrową noc były
opustoszałe, niemnniej jednak dla nas stanowiło to pozytyw - chwila
spokoju od wszędobylskiego “Hello Mister, bisa foto?”. Podczas
sennego i spokojnego świętowania, jedno z nas, chcąc się wykazać
kurtuazją, zaczęło temat postanowień noworocznych. Okazało się,
że w naszym gronie prawie nikt ich nie robił albo nie chciał się
do nich przyznać. Chcąc, nie chcąc, dla podtrzymania zbyt trzeźwej
jak na tę okazję rozmowy, zaczeliśmy się nad tym zastanawiać. I
muszę przyznać, że nic nie wydawało mi się warte planowania.
Przyzwyczajona w ostatnim czasie do unoszenia się z prądem, skazana
na gościnność innych i czekania na powolny rozwój wydarzeń,
łapania nadarzających się okazji i akceptowania planów moich
gospodarzy, nie wyobrażałam sobie, że błahe postanowienia w stylu
– zmienie tryb życia na bardziej zdrowy itp mogą sie okazać
realne. Byłoby nieprawdą gdybym powiedziała, że taka sytuacja nam
nie odpowiadała. Być może była trochę męcząca, ale z drugiej
strony nie musieliśmy się troszczyć o podstawowe potrzeby i
planowanie dnia następnego. Gdzie nas bikerska brać powiodła, tam
parkowaliśmy naszą Hondę. Niby wolni, a jednak zniewoleni. Mimo
to szczęsliwi, czując się częścią wielkiej braterskiej
wspólnoty, która się nami opiekowała. Nie mogąc, ani nawet nie
chcąc zmienić okoliczności w jakich jesteśmy na Borneo poddajemy
się kolejnym wydarzeniom z zadziwijąca pokorą i cierpliwością,
może już przyzwyczailiśmy się do indonezyjskiego stylu bycia. Nie
mogę powiedzieć, że jestm Panią swojego czasu i rozporządzam nim
wedle własnych życzeń; zbyt wiele zobowiązań, koligacji,
uprzejmości wiąże mi ręce. Wydawaćby się mogło, że takie
życie jest łatwe i proste – bezpieczeństwo i stabilizacja pod
protekcją możnych opiekunów. Jednak jest to stąpąnie po cienkiej
linii, balansowaanie pomiędzy zazdrosnymi o siebie klanami,
szafowanie swoją osobą od jednego domu do drugiego. Mniej więcej
jak nieznośne pytanie „kogo bardziej kochasz - mamusię czy
tatusia?” Pana Hassana czy pana Essena? Czemu nie zadzwoniłeś do
Rudiego, Joi się obraził, bo nie odebrałeś jego telefonu, Apung,
bo znalazłeś innego protektora, klub z Palangkarai jest w
konflikcie z klubem z Samarindy, dlaczego utrzymujesz z nimi kontakt,
jestes z nami czy z nimi? A w końcu – jesteś z nami czy przeciwko
nam?
W takiej sytuacji
wydaje się zrozumiałe, że postanowienia noworoczne dotyczące
naszego stylu życia schodzą na drugi plan, a wręcz wydają się
nie warte uwagi. Z natury jestem tchórzliwa, boję się wyzwań,
zmiany miejsca, przyzwyczajeń, a jednak życie ciągle pcha mnie w
niespodziewne sytuacje. Nie przeciwstawiam się losowi, wpadam w wir
wydarzeń i jakimś cudem wychodzę z tego cało. Bywają jednak
sytuacje, gdy potrzebna jest odwaga, pewien typ odwagi, który nie ma
nic wspólnego z brawurą. Dawniej nazywali ją odwagą cywilną czy
też odwagą moralną. Odwaga do przyznania się do błędu, odwaga
do wzięcia odpowiedzialności za siebie i innych, odwaga do obrony
własnych przekonań, odwaga do bycia prawym, bez względu na
okoliczności - Qui
tacet, consentire videtur (Kto
milczy, ten się zgadza).
Dlatego też odpowiedziałam, że chciałabym w nowym roku zawsze
mieć odwagę do zachowywania się zgodnie ze swoim sumieniem. Mieć
odwagę do czynienia tego co prawe i właściwe, nawet jeśli jest
niewygodne czy niebezpieczne, nawet jeśli przedstawia mnie w złym
świetle, nawet jeśli przysporzy mi więcej wrogów niż przyjaciół.
Może nie jestem Panią swojego czasu, ale własnego charakteru na pewno. Może to i charakter słaby i bojaźliwy, naiwny i rozpieszczony, ale gdy chwila tego wymaga, są w nim pokłady heroiczne, trzeba je tylko częściej wybudzać ze snu.
Może nie jestem Panią swojego czasu, ale własnego charakteru na pewno. Może to i charakter słaby i bojaźliwy, naiwny i rozpieszczony, ale gdy chwila tego wymaga, są w nim pokłady heroiczne, trzeba je tylko częściej wybudzać ze snu.
Odwaga, prawość, moralność - dość staromodne,
nieprawdaż? W dzisiajszym świecie, w którym honor, duma i lojalność brzmią jak
przestarzałe hasła z rycerskiego kodeksu, trudno powrócić do tradycyjnych
wzorców. Zwłasza gdy w cenie jest cynizm, sukces i cięta riposta.
Ale w Indonezji nauczyłam się pokory. Co nie
znaczy, że zrezygnowałam z dumy. Według mnie duma pcha do rzeczy chwalebnych i
wzniosłych, nie do wyniosłości i patrzenia na innych z góry. Myślę, że pokora i
duma mogą być dobrymi kompanami.
Oczywiśce duma jest złożonym
pojęciem, mieniącym się wieloma odcieniami, od złotych połysków chwały do
zimnych, metalicznych odblasków pychy i wyniosłości, a wręcz pogardy. Wydaje mi
się, że zbyt często rozumiemy ją w tym drugim znaczeniu. Jednak gdybyśby się
cofnęli w czasie i posłuchali Sarmatów, Powstańców czy młodopolskich poetów,
zauważylibyśmy, że słowo duma zazwyczaj używali w pozytywnym sensie.
Może wraz z zanikiem arystokracji, inteligencji i artystów, jako wyodrębnionych
grup społecznych, w powojennych czasach słowo duma stało się niewygodne?
W komunie obywateli uczono nowych słów, bardziej praktycznych, a te kojarzące
się z przeszłością wykrzywiano i rzucano w złym świetle ( w stylu „Schowaj dumę
do kieszeni, weź te pieniądze i załatw to dla mnie!”) Upodlelnie pojęć „dumy,
honoru i godności” stworzyło nowe społeczeństwo, które już ich nie potrzebuje
do osiągnięcia satysfakcji i sukcesu w życiu.
1. poczucie
osobistej godności (jak
najbardziej!)
2. zbyt wysokie
mniemanie o sobie (małostkowe i zakompleksione, wręcz
wyglądana efekt manipulacji słowem muszę sprawdzić od kiedy zaczęto dumę rozumieć w ten sposób)
3. coś lub ktoś będący powodem czyjejś dumy; chluba (pyszne! cudnie być czyjąś chlubą,
dobra gospodyni jako chluba domu, nieskazitelna dama jako duma męża, dobra
córka jako duma rodziny itd)
4. lit. Gatunek pieśni epickiej lub liryczno-epickiej wychwalającej
bohaterów wojennych, rodzaj elegii (czarujące)
synonimy:
1. godność,
ambicja, honor
2. pycha, nieprzystępność, wyniosłość
3. chluba,
chwała, ozdoba
wyrazy pokrewne: zaduma, dumanie, dumny, dumać, dumnie (wszystkie bardzo
pociągające)
Pochodzenie: z ukraińskiego (aj aj ukraińska fantazja, ukraińska duma!)
angielski: pride; haughtiness; glory
czeski: pýcha; hrdost
hiszpański: orgullo; orgullo
jidysz: שטאָלץ (sztolc)
kaszubski: bùcha; bùcha
niemiecki: Stolz
norweski (bokmål): stolthet
portugalski: orgulho; orgulho
rosyjski: гордость; гордость
włoski: orgoglio
Już jestem spóźniona, a zaraz mam
prowadzić lekcje w SSC; nie spieszę się jednak - jam karet - jak to
tutaj powiadają. Następnym razem napiszę o naszej pracy, nowym domu i pobycie w
Palangkarai. A tymczaseem – Prawego Nowego Roku!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz